Już cztery lata temu, startując w wyborach do Rady Miasta Bolesławiec (oczywiście przy zupełnie innej ordynacji wyborczej – jednomandatowej – przegrałem wtedy walkę o mandat tylko ze Zdzisławem Abramowiczem) podnosiłem problem diet otrzymywanych przez radnych.
Po czterech latach nadal uważam, że zasady pobierania tych „uposażeń” powinny ulec rewolucyjnej zmianie. Dieta powinna być „rekompensatą” w przypadku rzeczywistej utraty przez radnego części zarobku wynikającego z wykonywanej przez niego pracy zawodowej wskutek pełnienia mandatu (np wskutek uczestnictwa w posiedzeniach rady, komisji itp itd) lub też pełnienia tych funkcji w czasie (teoretycznie) wolnym od pracy.
„Dieta” radnego ma mu w pewien sposób wynagradzać jego aktywność, poświęcanie wolnego czasu a nie stanowić formę łatania budżetu domowego. Ma być przeznaczona na wydatki związane z pełnieniem mandatu – np abonament telefoniczny związany z nr telefonu do kontaktu z mieszkańcami, koszty przemieszczania się w celu wykonywania mandatu radnego itp itd.
Inną kwestią wartą podniesienia jest odbywanie się sesji Rad (miasta, powiatu) w godzinach pracy urzędów. Oczywiście wiele argumentów przemawia właśnie za tym. Na sesjach bywają kierownicy jednostek podległych, komórek merytorycznych związanych ze sprawami które poruszają są na sesjach rady. Ale nie ukrywajmy – taka sesja dezorganizuje życie urzędu na cały dzień. Może warto byłoby spróbować kilka razy zorganizować sesję o godz. 14.00? Może 15.00? Będzie sprawniej. Szybciej. Konkretniej. Nie będzie przewlekania posiedzenia absurdalnymi interpelacjami mającymi pokazać „aktywność” niektórych radnych.
i tyle na dzisiaj
pzdr
Mariusz